Witajcie,
Jak zapewne nie raz już pisałam uwielbiam maseczki z glinki. Najlepiej własnie z "czystej" , proszkowanej.Do tej pory przetestowałam multum już glinek zielonych, ale jakoś nigdy nie złożyło się ,żebym zaopatrzyła się w glinki w innych kolorach.
A więc kiedy tylko dostałam w swoje łapki dwie dzisiejsze bohaterki ochoczo zabrałam się za ich testowanie.
Jak się spisały? No Kochani, nie będę przeciągając - obie są świetne .Ale po kolei.
Postanowiłam napisać jeden post o obu, ponieważ wizualnie są jak siostry. Efekt również podobny, choć właściwości i sposób użycia nieco się różni.
Pierwsza Francuska glinka czerwona illitowa
Szczególnie polecana jest do cery tłustej, mieszanej i naczyniowej.
Właściwości :
- ściąga rozszerzone pory,
- wygładza skórę,
- odświeża skórę,
- nadaje ładny kolorytu skórze,
- uszczelnia naczynka krwionośne,
- wzmacnia cerę.
Więcej na temat właściwości możecie poczytać TUTAJ
Sposób użycia :
Grubą warstwę glinki nałożyć na wilgotną twarz/ skórę omijając okolice oczu i ust. Po 5 minutach zmyć obficie wodą. Nie należy dopuścić do wyschnięcia glinki na ciele - w tym celu można zwilżać ją co jakiś czas wodą termalną .
Druga to Francuska glinka różowa kaolin.
Szczególnie polecana jest dla skóry delikatnej, wrażliwej i alergicznej
Idealna dla skóry dzieci i niemowląt.
Właściwości:
-w łagodny sposób dezynfekuje i tonizuje skórę,
-zabliźniające, regenerujące,
-walczy z zaskórnikami i przebarwieniami,
-łagodzi problemy cery wrażliwej i atopowej,
-wygładza i wyrównuje strukturę epidermy
Więcej o właściwościach glinki poczytacie TUTAJ. Tam również możecie dowiedzieć się w jaki sposób ją stosować jako okłady czy też kąpiele. Ja skupię się na maseczce , ponieważ tylko w taki sposób ją używałam.
Sposób użycia jako maseczka:
- podstawowa – jedną cześć glinki zmieszać drewnianą łyżką z wodą mineralną lub hydrolatem w stosunku 1:1 w szklanym bądź ceramicznym naczyniu (nie używać metalowych narzędzi), tak by otrzymać konsystencję gładkiej pasty. Nałożyć na twarz i pozostawić na 5 minut (maseczka może w tym czasie wyschnąć i popękać). Zmyć obficie letnią wodą. Stosować raz w tygodniu.
- cera tłusta i trądzikowa – glinkę rozrobić z herbatą ziołową np. z krwawnika, skrzypu, dziurawca lub rumianku. Można wzbogacić ją o dodatek miodu, soku z cytryny lub octu jabłkowego.
- cera dojrzała i sucha - glinkę zmieszać z olejkiem arganowym, sokiem ogórkowym, marchewkowym, twarożkiem, oliwą z oliwek, olejem z zarodków pszennych. Nałożyć na twarz. Zmyć po 10-15 minutach.
Glinki są w 100% naturalne, suszone na słońcu. Są oczyszczana mechanicznie. Nie zawierają petrolatów, barwników, konserwantów, nie są jonizowana, nie są testowana na zwierzętach.
Obie maseczki znajdują się w takich samych opakowaniach .
Plastikowe solidne słoiczki , w środku dodatkowe wieczko.Całość prezentuje się bardzo estetycznie. Podoba mi się ich opakowanie.
W środku znajdziemy proszek - odpowiednio w kolorze czerwonym i różowym.
Obie maseczki stosowałam podobnie ,wedle swoich potrzeb. Dodawałam do nich kroplę olejku arganowego, olejku bio-oil , różową glinkę rozrabiałam też z rumiankiem , oraz obie przetestowałam w najprostszej formie czyli - woda i proszek.
To co mnie zaskoczyło i jednocześnie bardzo się spodobało to fakt, ze po użyciu maseczki nie ma uczucia ściągnięcia skóry ,natomiast po "czystej" maseczce jest,ale naprawdę niewielkie.
Skóra jest miękka , odświeżona ,przyjemna w dotyku i wyglądzie. Zwęża pory ,co da się zauważyć zaraz po zmyciu maseczki.
Najważniejsze oczywiście to to, iż pomaga pięknie pozbywać się paskud z twarzy;) A regularnie stosowane sprawiają ,ze niespodzianki pojawiają się coraz rzadziej .
Nie przesuszyły mi skóry twarzy mimo,że stosowałam kilka razy w tygodniu na zmianę.
Różową glinkę stosowały również moje córcie i coś czuję ,że różowa to będzie glinka która zostanie z nimi w okresie dojrzewania w który już pomału wkraczają .
Jako,że stosowałam do tej pory tylko glinki zielone ale wielu rodzai to zauważyłam,że glinki różnią stopniem "natężenia" . Jedne były mocniejsze, inne delikatniejsze. Te glinki zaliczam do delikatniejszych .
Cóż ja kocham glinki więc nie ma innej opcji - muszę je Wam polecić. Jeśli jeszcze nie stosowałyście żadnych maseczek tego typu to zachęcam do wypróbowania. Zawsze można kupić je w mniejszej pojemności jak np, te moje i sprawdzić która będzie najlepsza dla naszej cery. Ja na pewno jeszcze spróbuję glinki zielonej z tej serii.
Jedyny minus w stosowaniu takich maseczek to bałagan jaki się tworzy podczas zmywania , ale uwierzcie warto dać pobrudzić się umywalce dla efektów jakie takie maseczki dają naszej skórze!
Za to do plusów można zaliczyć jeszcze fakt,że jeśli np. nachodzą nas świadkowie tudzież inni domokrążcy , bądź teściowa wpada za często to kiedy zafundujemy im bliskie spotkanie z naszą twarzą obłożoną glinką - to wierzcie mi szybko nie wrócą :)
A własnie jeszcze obowiązkowe zdjęcie w maseczce. Tym razem straszyć Was mocno nie będę i publikuję tylko dwa:)
A teraz powiedzcie mi Kochani, czy Wy lubicie taka formę dbania o naszą cerę? Kochacie maseczki z glinki tak jak ja? Stosujecie sproszkowane, a może wolicie gotowe?
Obie glinki możecie kupić w pojemności 100 g w cenie 8,50 zł ( czyli w ilości idealnej do wypróbowania) w drogerii Marsylskie .pl.
Pozdrawiam Was cieplutko.
Malinka
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz