Black Mask od SHILLS- hit czy kit?

Witajcie!

Jako fanka wszelkich masek do twarzy ( a im paskudniej wyglada tym bardziej ciekawi) zdecydowałam się w końcu wypróbować jedną z słynnych BLACK MASK.
Mój wybór padł na Purifying peel-off Mask od SHILLS. Jak się sprawdziła? Zaraz Wam opowiem.




Słowem wstępu powiem Wam, że maska Purifying ma za zadanie głęboko oczyścić skórę i zlikwidować niedoskonałości. Usuwać martwy naskórek , usuwać zaskórniki, pomagać w pozbywaniu się trądziku, twarz pozostawiając odświeżoną i pachnącą! 
Do stosowania na czoło, nos i brodę. 
Zaleca się najpierw zrobić "parówkę" twarzy aby otworzyć pory skóry  i tym samym dać lepszy efekt oczyszczenia. 

Skład:

Maska znajduje się w miękkiej tubie zapakowanej w kartonik. Wszystko jak na Black Mask przystało w kolorystyce czerni. Otwieranie "klik" pozwala na wygodne wydobycie produktu. Oczywiście kolor jej to czerń a co zaskakujące a przyjemne to zapach. Spodziewałam się śmierdziuszka a tu lekko cytrynowy, przyjemny zapach. Ogólnie nienachalny. Po użyciu sugeruję dokładnie wytrzeć "dziurkę" ponieważ maska potrafi tam zaschnąć.




Pojemność 50ml produktu wystarczyła mi na jakieś 11 użyć na całą twarz , plus miejscowo dla córki. Nakładam ją palcami, choć chyba lepiej było by jednak pędzlem. Ważne żeby nie nałożyć jej ani za dużo ani za mało. Przy zbyt grubej warstwie długo schnie, natomiast za cienka sprawia że ciężko ją zdjąć z twarzy. Czas zaschnięcia wydaje mi sie standardowy dla masek peel-off jakieś 20 minut. Czytałam że bardzo boli podczas ściągania jej z twarzy. W moim przypadku nic takiego nie zauważyłam, czuje jak ściągam ją ale nie jest to BÓL , ot poprostu jak przy innych maskach tego typu. Zaznaczam również , że nie ma szans na ściągnięcie jej w jednym kawałku.



Uwaga na włosy ponieważ ciężko jej się pozbyć z nich, na brwi również bym uważała. Pozostałości z twarzy zmywa się ciężko, a niestety choćbym nie wiem jak równo starała się ją nałożyć to zawsze coś zostaje.

Teraz to co najważniejsze i na co zapewne czekacie - EFEKTY.

Maska usuwa zarost! Tak, że wszelkie mikrowłoski z buźki schodzą idealnie. Mam wrażenie że trochę pomaga mi w utrzymaniu twarzy w ryzach w kwestii nadmiernego przetłuszczania sie. Nie mam po niej zaczerwienionej skóry i nie uczuliła mnie w żaden sposób. Nie zostawia jakiegoś większego uczucia ściągnięcia skóry twarzy czy wysuszenia ogromnego, ale krem nawilżający nałożyć trzeba. 
I niestety to by było na tyle dobrego. 

Nie usuwa zaskórników, nie oczyszcza porów. W tej kwestii zdecydowanie bardziej polecam Wam rozbełtać białko z jajka kurzego , nałożyć na twarz i obłożyć jedną warstwą z chusteczki higienicznej. Po wyschnięciu twarz gładziutka i czysta :) 
Na pewno nie oczyszcza głęboko skóry, na pewno nie pomaga pozbyć się trądziku i nie wyssa nawet po wcześniejszej "parówce" twarzy zaskórników. 

Po tym kilkukrotnym stosowaniu mogę powiedzieć tyle, że nie rozumiem skąd ten szał na nią. Do depilacji twarzy chyba można by ją polecić:) Ja wykończyłam jedno opakowanie dzisiaj właśnie i czekam na dwa  kolejne - paradoksalnie :)  Zużyję je , ale już kolejnych nie kupię. Jedno zostawię Wam na rozdanie na fb, może ktoś będzie chciał sam sie przekonać jak działa:) 

A jakie Wy macie doświadczenia z BLAC MASK? Stosujecie takie maski?A może macie jakieś inne sprawdzone produkty/sposoby na oczyszczenie skóry twarzy?  Piszcie śmiało:) 

Pozdrawiam Was cieplutko. 
Malinka 


Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Malinkowy Świat © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka