Witajcie!
Zapewne wiekszość z Was zna markę Vianek i jej produkty - dziecko marki Sylveco.
Tych, którzy nie słyszeli o Vianku spieszę poinformować , że jest to polska marka kosmetyków naturalnych, dedykowanych kobietom w każdym wieku.
Vianek łączy starannie dobrane, naturalne składniki, piękne zapachy oraz skuteczne działanie.
Marka składa się z kilku ( sześciu) serii produktów przeznaczonych do pielęgnacji twarzy, ciała i włosów. Każda z nas znajdzie coś dla siebie. Osobiście bardzo polubiłam produkty tej marki, podobnie jak Sylveco i większość produktów które stosowałam świetnie się u mnie sprawdza. Moim faworytem jest seria zielona "normalizująca" do twarzy, w której się zakochałam i już dawno nic tak dobrze nie robiło mojej cerze. Idąc podświadomie dalej tym kolorem wybrałam dla siebie jakiś czas temu ( 3 miesiące) produkt do włosów. Czy okazał się równie zachwycający i skuteczny jak produkty do twarzy w tym kolorze?
Normalizujący Tonik -Wcierka do skóry głowy Vianek
"Preparat w formie toniku do stosowania na skórę głowy, normalizujący pracę gruczołów łojowych. Zawiera kompleks ekstraktów z pokrzywy, skrzypu, łopianu, szałwii i brzozy, bogatych w składniki mineralne (cynk, miedź, krzem) oraz witaminy, które wzmacniają cebulki, znacząco przyspieszając wzrost włosów. Olejki rozmarynowy i eukaliptusowy odświeżają, pobudzają i odżywiają skórę głowy. Systematycznie stosowanie sprawia, że włosy rosną mocniejsze i grubsze, stają się bardziej odporne na uszkodzenia."
Skład:
Na zewnątrz i w środku.
Tonik- wcierka znajduje się w plastikowej butelce z atomizerem. Sam atomizer działał przez cały czas poprawnie. Jedynie miałam wrażenie że "strumień" podczas psikania jest nieco za mocny jak dla mnie. Ale to moje subiektywne odczucie. Szata graficzna charakterystyczna dla produktów Vianek. Motyw kwiatowy , który znajduje się na opakowaniach produktów tej marki ( w tym przypadku w kolorze zielonym) stanowi tradycję, przekazywaną z pokolenia na pokolenie w małopolskiej wsi Zalipie. Jest niezwykłą, jedyną w swoim rodzaju sztuką ludową cenioną nie tylko w Polsce.
Tonik ma orzeźwiający, ziołowy zapach który bardzo mi odpowiada. Nawet trochę utrzymuje się na głowie.
A jak z efektami?
Jak zaleca producent - tonik należy wcierać codziennie w skórę głowy przez 2-3 minuty przez min. 4 tygodnie. W taki sposób aplikowałam go dzielnie przez miesiąc. Po kilku pierwszych dniach miałam wrażenie że włosy już wieczorem ( aplikowałam go co rano) były przetłuszczone. Jednak uparcie trzymałam się swojego rytmu mycia głowy co dwa dni. W końcu Tonik-Wcierka miał być produktem normalizującym a więc doszłam do wniosku, że trzeba dać mu czas aż wszystko się tam na głowie ureguluje. Po jakiś trzech tygodniach zaczęła mnie swędzieć skóra głowy co już spowodowało, że zapaliła mi się czerwona lampka w głowie - coś jest nie tak. Wytrwałam jeszcze tydzień i tak jak wspomniałam w sumie miesiąc czasu stosowałam go według zaleceń na opakowaniu.
W tym czasie nie zauważyłam regulacji przetłuszczania się włosów, nie było wydłużenia ich świeżości. Mimo swędzącej skóry w tym ostatnim tygodniu pierwszego miesiąca nie pojawił się łupież. Dzięki bogu, bo do tego dużo u mnie nie trzeba.
Postanowiłam, że nie zrezygnuję z niego tak łatwo ale zmieniłam zasady. Zaczęłam używać go w dniach kiedy i tak miałam myć głowę. Wypadało średnio co dwa - trzy dni. Nie aplikowałam go bezpośrednio na skórę głowy tylko najpierw na dłonie i wcierałam w skórę. Ustąpiło swędzenie, a efekt wrażenia tłustych włosów zdecydowanie się zmniejszył, choć i tak w sumie po tych kilku godzinach produkt był zmywany.
W grudniu podzieliłam się tym produktem z córką. Ona używała go codziennie i nie skarżyła się na jakieś niepokojące dolegliwości. Nie było swędzenia głowy, choć obie mamy w zasadzie ten sam rodzaj włosów łatwo przetłuszczających się. W jej przypadku mycie włosów potrafiło przeciągnąć się niemal do tygodnia a włosy wyglądały przyzwoicie.
W moim przypadku po w sumie trzech miesiącach stosowania na swoich zasadach nie zauważyłam przedłużenia świeżości włosów czy ogólnej regulacji pracy gruczołów łojowych. Natomiast mogę pochwalić się zdecydowanie mniejszą ilością włosów na szczotce - czyli wzmocnienie włosów w jakimś stopniu nastąpiło.
Córka jak już wspomniałam tyle, że po dwóch miesiącach stosowania w miarę regularnie ( w miarę ponieważ o ile pierwszy miesiąc wiem że wcierała uczciwie tak drugi musiałam co jakiś czas jej przypominać) , zdecydowanie wzmocniła swoje wiecznie wypadające włosy. Co więcej przez cały czas stosowania włosy utrzymywały swoją świeżość długo, nie pojawiło się swędzenie skóry głowy czy łupież.
Czy polecam?
Nie mogę powiedzieć że jest to zły produkt, choć u mnie sprawdził się raczej słabo, ponieważ u córki już spisał się całkiem dobrze. Jak widać wszystko zależy od rodzaju skóry jaką mamy na naszych głowach, jej wrażliwości na różne składniki. Widocznie coś tu było "za mocnego" dla mnie. Nie mniej trzeba mu oddać dużego plusa za wydajność. W sumie trzy miesiące używania przez dwie osoby ( pamiętajmy że ja stosowałam przez dłuższy czas co 2-3 dni) to naprawde imopnujący wynik.
Czytałam mnóstwo opinii pozytywnych na jego temat, sporadycznie widząc jakieś na "nie". Naprawde posiada dobry, naturalny skład. Niska cena ok 18,50 zł do kupienia np. w sklepie Grota Bryza , duża wydajność i obiecane efekty sprawiają że warto po niego sięgnąć. Włos z głowy po nim nikomu raczej nie spadnie co najwyżej skóra zaswędzi;) Nawet jak by się nie sprawdził to strata finansowa nie duża. A zawsze można go spróbować wykorzystać na swój sposób, tak jak ja wydobywając dla siebie coś dobrego.
Na koniec chcę Was poinformować, że jest to pierwszy wpis z serii "WŁOSOWE WTORKI". Potrzebuję motywacji do regularnego pisania więc postanowiłam, że co wtorek będą pojawiać się na blogu wpisy dotyczące włosów - produktów bądź też tematów ogólnych. Trzymajcie kciuki żebym nie odpuściła po miesiącu :) A jak mi się spodoba to może wprowadzę inne serie.
Pozdrawiam Was ciepło.
Malinka
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz