Aloe Mask od BioDermic.

Cześć!

Kilka tygodni temu dostałam możliwość poznania produktów pielęgnacyjnych do twarzy marki BioDermic. Skorzystałam z niej i dzisiejszy wpis będzie początkiem cyklu postów na temat dermokosmetyków które otrzymałam.
Zanim jeszcze przejdę do sedna, chciałabym abyście wiedzieli jak wybieram produkty do testowania w kwestii pielęgnacji twarzy. Bardzo cenię sobie to jak zmieniła mi się cera odkąd poznałam produkty naturalne i zwyczajnie odpowiednie dla mojej twarzy. Nie sięgam więc po każdy produkt, który mi się nawinie pod rękę a starannie dobieram kosmetyki. Oczywiście żeby coś poznać, trzeba próbować nowości ale wybieram takie które według mnie maja szanse mi służyć i stanowią jak najmniejsze zagrożenie dla mojej kapryśnej, mieszanej cery. 



"BioDermic – nasza nazwa to nasza filozofia. Bio – bio używamy naturalnych surowców. Dermic (ang. derma = skóra) – bio naszym celem jest piękna i młoda skóra. Dermocosmetics – bio stosujemy aktywne biologicznie substancje, a nasze receptury opierają się na synergicznym działaniu, tak jak leki. Zawierają zdecydowanie więcej składników bioaktywnych, dzięki czemu ich działanie jest szersze niż zwykłych kosmetyków."

Produkty BioDermic zaintrygowały mnie swoją ideologią, skusiły obietnicą namiastki domowej wersji zabiegów kosmetycznych oraz przyjaznymi składami. Jak skończyło się to kuszenie opowiem Wam w kilku postach, a dziś zaczniemy od Aloe Mask , czyli maski aloesowej.


"Maska aloesowa to produkt o wyjątkowych właściwościach. Aloes jako podstawowy składnik maseczki ma zdolność do syntezy elastyny i kolagenu. Zawiera niezbędne dla skóry witaminy A, C i E, które dzięki swoim właściwościom nawilżają, uelastyczniają i nadają jędrność skórze. Alantoina zawarta w maseczce optymalnie łagodzi podrażnienia nadając jej zdrowy wygląd."

Mimo, że jestem kobietą skłonną do poznawania wszystkich zachwalanych produktów kosmetycznych i składników, to muszę Wam się przyznać, że dotąd nie sprawdziłam na sobie czy aloes jako taki mi służy czy szkodzi. Tak więc używając tej maseczki poszłam na całość i zaryzykowałam z myślą, że jak by co zdążę dojść do normalności przed najbliższa okazją zmuszająca mnie wyjść do ludzi :)
Jak to się skończyło? Już Wam mówię.




Maseczka przede wszystkim jest bardzo estetycznie zapakowana w kartonowe opakowanie, które utrzymane jest w kolorystyce bieli i złota, tak jak wszystkie produkty tej marki. Na opakowaniu mamy skład, opis a w środku instrukcję nakłania. 

Z użyciem maski czekałam na odpowiedni moment, chciałam aby mogła w pełni pokazać swojej możliwości. Tak doczekałam momentu, w którym, mimo codziennego nawilżenia moja cera stawała  się coraz bardziej sucha i szara. Ot uroki panującej pory roku. 

Pierwsza rzeczą, która zaskoczyła mnie po otwarciu znajdującego się w kartoniku srebrnego woreczka, było to że maska okazała się bardzo dopasowana. Zazwyczaj mam duży problem z odpowiednim ułożeniem takich maseczek na swojej twarzy, zwyczajnie bywają za duże. A tu proszę, wszystkie otwory pasowały! Nie wiem tylko czy to dlatego, że maska ma mniejszy rozmiar od stosowanych przeze mnie do tej pory czy to mnie mordka urosła :D 

W każdym bądź razie maska jest dobrze nawilżona, ale nic z niej nie ścieka. Dobrze też przylega do skóry. Zalecane jest trzymanie jej na twarzy 15 minut, natomiast ja się zaczytałam w tym czasie i wyszło mi jakieś pół godzinki. Producent informuje, że w czasie kontaktu maseczki z skóra może wystąpić uczucie mrowienia, jednak ja nic takiego nie zaobserwowałam.

W czasie, w którym miałam ją na twarzy ( a było to dłużej niż zalecano) maska nie wyschła. Resztę kosmetyku rozsmarowałam na twarz, szyję i dekolt. Zostawiłam do wyschnięcia. Skóra szybko się dostosowała i co ważne, nie lepiła mi się od tego nasączenia. 

Efekty? Przede wszystkim skóra stała się wyczuwalnie nawilżona. Po samym nałożeniu i umyciu twarzy po kilu godzinach od użycia moja buzia stała się gładka, skóra miękka i czułam, że jest ukojona.. Nawilżenie skóry utrzymuje się do dziś ( czyli ok tygodnia) , więc jak na jedno użycie maski jest jak najbardziej ok. Myślę, że od czasu do czasu warto zafundować swojej skórze taki relaks i dodatkową porcję nawilżenia i odżywienia. 
Co bardzo dla mnie ważne, nie pojawiły się po niej żadne niespodzianki. Zwykle staram się nie zostawiać takich produktów na twarzy, tylko po masce myję twarz, ponieważ kończy się to bardzo często niedoskonałościami. Tak jakby skóra już miała za dużo i się zapychała. Tu nic takiego nie zaobserwowałam.

Maseczkę Aloesową BioDermic możemy kupić w Empiku, TAGOMAGO.PL czy Perfumeria.pl .Cena to 15 zł za sztukę więc porównywalna z większością masek w płachcie i jak najbardziej do zaakceptowania. Więcej o BioDermic możecie poczytać tutaj. Mnie Maska Aloesowa odpowiada, myślę że od czasu do czasu będę po nią sięgać skoro mojej mieszanej cerze odpowiada. 

A czy Wy poznaliście już dermokosmetyki BioDermic?


Pozdrawiam.
Malinka M. 






Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Malinkowy Świat © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka