Nasz pierwszy samodzielny raz, czyli krótka przebieżka po Karpaczu .

Witajcie.

Kilka dni temu po obowiązkowej "odprawie" u zaprzyjaźnionego mechanika, spakowaniu walizki - trzy kobiety mogą zmieścić się w jedną walizkę na trzy dni. ( no plus mała torba ;P ) wyruszyłyśmy z córkami oraz Andrzejem ,naszym niezawodnym złomkiem ku wielkiej przygodzie.

Starując o 6 rano za oknem mieliśmy deszcz, deszcz i szarość. Jednak z każdym kolejnym, grzecznie przejechanym kilometrem ( obiecałam nie szaleć mechanikowi ) pojawiało się coraz więcej słońca. I to  był dobry znak;) 

ANDRZEJ, miś od kołyski do 18 ;) 

Na miejscu byliśmy wcześniej niż zakładaliśmy aczkolwiek droga trwała ok 5 godzin. Pierwszym zaskoczeniem dla niedoświadczonej pani listonosz na urlopie było to, że w górach rzeczywiście jeździ się pod górkę :D Wszak to takie zaskakujące, prawda ? W pierwszym momencie pomyślałam, że spaliłam sprzęgło  ponieważ dodając gazu ni hu więcej jak 70 km/h jechać nasz niezawodny złomek nie chciał. Po chwili jednak rozsądek wrócił i dotarło do mnie że to góry, co z każdym kolejnym zakrętem prowadzącym do serca Karpacza czuć i widać było coraz wyraźniej.

Skoro już tak dobrze jechało nam się po tej wijącej pod górę drodze to wbiliśmy się całkiem wysoko i upolowaliśmy miejsce na parkingu. Z stamtąd wstukałyśmy w nawigację Dziki Wodospad ( tylko trzy dni, chciałyśmy więc zobaczyć jak najwięcej ). Okazało się że to całkiem niedaleko. Po drodze obowiązkowo sprawdziliśmy Miejsce Anomalii Grawitacyjnych, jak Królowe Życia - butelką !




Po powrocie na parking odezwał się we mnie wewnętrzny żyd i stwierdziłam, ze co prawda do zameldowania się w pensjonacie dużo czasu nie zostało to jednak skoro już za parking zapłaciłam to idziemy zobaczyć coś jeszcze. 

Po drodze natknęłyśmy się na nasza kwaterę, która była dosłownie za zakrętem parkingu! Jednakże skoro już wyruszyłyśmy to obrałyśmy kierunek na Kościół Wang. To znaczy tak nam się wydawało, bo w praktyce zeszłyśmy ładny kawałek w dół miasta a tam dopiero wyszło że nasz cel jest zupełnie w drugą storę, i ta górka stroma z której zeszłyśmy jest teraz do zaliczenia w drugą stronę.. Nie powiem, żeby najmłodszy członek naszej babskiej załogi był z tego zadowolony ;) 

Szybko okazało się , że to jednak Pikuś przy tym co trzeba zrobić aby wspiąć się na wspomniana świątynię. U jej niemal podnóża młodsza latorośl poddała się, a w zasadzie na dalsza wspinaczkę nie pozwoliło jej zdrowie w związku z czym została odpocząć. Ja z starsza córką poszłyśmy dalej. Na miejscu okazało się że za wiele nie zwiedzimy ponieważ plecak a w nim portfel zostały z młodsza . Życie :D 

Po długiej wędrówce powrotnej dotarłyśmy do autka . Aby zaparkować się pod pensjonatem trzeba było wybrać - bardzo stromy zjazd w dół i bardzo bardzo stromy wjazd pod górkę. Wybrałam naiwnie tę drugą opcję. O mamusiu, już dawno nie czułam się jak głupiutka blond za kółkiem a tym razem ewidentnie na taka wyszłam próbując podjechać pod ten pensjonat . Widać jeszcze sporo do opanowani w kwestii prowadzenia auta przede mną - dwa razy mi skubany zgasł a ja cała mokra modliłam się żeby nie zsunąć się na taksówkę która akurat musiała w tej chwili jechać za nami ( cały pobyt nie widziałam żeby tam jakiejś auta jechały ) . W każdym bądź razie po zaparkowaniu na miejscu od razu stwierdziłam, że nie ma opcji abym powtórzyła ten wyczyn jeszcze raz i samochodzik odpoczywa aż do wyjazdu .

Po rozpakowaniu i krótkim odpoczynku wybraliśmy się jeszcze poznać Karkonoskie Tajemnice, i pospacerować po mieście.






Kolejny dzień od początku był przeznaczony na zdobycie Śnieżki. Zapowiadali brzydka pogodę, wiedziałam też już że młodsza córka nie pokona tej drogi na nogach w całości dlatego zdecydowałam się na przejazd w obie strony wyciągiem na Kopę, Ja wiem, że to się nie liczy i obiecuję wrócić i to naprawić ;) 



Z wyciągu do schroniska przeszliśmy bezproblemowo. Droga na szczyt zajęła nam jednak trochę czasu, nie mniej było warto.  Niby nie cała trasa, niby nic wielkiego ale po powrocie nie miałyśmy już sił na nic innego.





Ostatni dzień, przeznaczyłyśmy na Szklarską Porębę. Zrobiłyśmy sobie wycieczkę do Huty Szkła i na Wodospad Szklarki. Przy okazji robiąc sobie spacer po całej długości parku.



















Było pięknie i zdecydowanie za krótko. Na pewno wrócimy tu za rok i na pewno na dłużej ( następny urlop w góry a nie na jagody do lasu ).. Cudowne widoki, dużo pozytywnego ruchu, świeże, górskie powietrze i możliwość sprawdzenia swojej kondycji. Duzy plus za to, że wszędzie tak naprawdę da się dojść na nogach. Myślę że następnym razem już bez stresu pokonam większe wzniesienia nie mniej zwiedzać w dalszym ciągu będziemy piechotą. 

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

 Każdy urząd, biuro czy firma potrzebuje wyeksponować foldery czy inne istotne informacje na temat swojej działalności. Pomocna w tym będzie tradycyjna tablica korkowa, banalna taśma klejąca bądź gablota wisząca

W takiej gablocie, która zbudowana jest z lekkiego ale jednocześnie trwałego aluminium bezpiecznie możemy umieścić i zamknąć druki z informacjami. Dokumenty tak wyeksponowane nie zniszczą się, nie zakurzą i nie "znikną ", dzięki temu że takie gabloty są zamykane na kluczyk;) 



Pozdrawiam.

Malinka M.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Malinkowy Świat © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka