Czarna Panda od Skin79.

Witajcie!

Kilka postów temu przedstawiłam Wam moją pierwszą Animal Mask od Skin79. Dziś natomiast przyszła kolej na kilka słów o kolejnej masce zwierzęcej. Czy sprawdziła się równie dobrze jak "zły kot"? Zaraz Wam opowiem.

Animal Mask - For Dark Panda



"CZARNA PANDA to maska mocno wybielająca. Stosowana regularnie wyrównuje koloryt skóry i niweluje cienie.
Wzbogacona o silny antyoksydant jakim jest witamina B3, tu w postaci amidu kwasu nikotynowego,
pomaga zapanować nad przebarwieniami, zwiększa nawilżenie, poprawia barierę lipidową naskórka.
Przeznaczona zarówno do cer z problemami, jak i tych bardziej wrażliwych czy dojrzałych.
Produkt wolny od parabenów, pochodnych formaldehydu i ftalanów."

Skład:


Maskę można dostać w niektórych drogeriach stacjonarnych oraz w internecie. Moja pochodzi z sklepu Grota Bryza , gdzie kupić ją można w cenie 14,50 zł, a dodatkowo można znaleźć tam inne zwierzaki :)

Opakowanie foliowe z ciekawą szatą graficzną. W środku mocno nawilżona płachta z rysunkiem pandy. Trzeba przyznać ,że żelu nie żałują, jest go naprawde sporo i na maseczce i w opakowaniu.
Sama płachta mniej dopasowana okazała się niż zły kot, ale po dociśnięciu nie spadała z twarzy i spokojnie trzymała się te 20 minut.



Na twarzy tym razem Wam jej nie pokażę, ponieważ już tak ładnie jak w tygrysku mi nie było. Co pokazałam Wam na instagramie w relacjach, które choć liczyłam na odwrotny efekt - obejrzało całkiem sporo osób :p 

Zapach żelu prawie niewyczuwalny dla mnie, ot delikatnie kremowo pachnie.

Po nałożeniu na twarz było mi zimno! Aż sama zwątpiłam czy czasem nie zmarzła maska mi tam w łazience, ale czytałam opinie osób, które również wspominały o dziwnym efekcie chłodzenia. Także ogólnie na upały taki efekt jest ok, ale niekoniecznie na jesień:)
To uczucie chłodu towarzyszyło mi do końca.

Po zdjęciu maski nałożyłam na twarz resztę żelu a to co zostało w torebce na dekolt. Pierwsze uczucie to lepkość na skórze, nie powiem dla mnie jest to mało komfortowe. Ale jak mawiała moja mama "chcesz być piękną cierpieć musisz", więc taki lekki dyskomfort to pikuś. Wytrwałam, całość wsiąknęła w skórę po jakieś godzinie. 

Maska miała nawilżyć i rozjaśnić skórę. Co do nawilżenia to ok, całkiem przyzwoity efekt myśle pojawił się na mojej skórze, natomiast rozjaśnienia/ wybielenia nie zauważyłam wogóle. Dla takich takich efektów potrzeba większej ilości zabiegów. Szkoda bo liczyłam odrobinę na lekkie rozjaśnienie piegusów. Takie wiecie, na zachętę do dalszego używania :) 

Podsumowując maseczka ma ciekawy wygląd, co zdecydowanie uprzyjemnia jej stosowanie. Plus za nie uczulenie, brak wysypu na twarzy po jej użyciu. Neutralny , lekki zapach też jest dobrą rzeczą. Nawilżanie ok natomiast szału nie ma, nawet w tej kwestii. Tu zdecydowanie lepsza była maska "zły kot". Rozjaśnienia przebarwień czy też likwidacji cieni niestety nie zaobserwowałam. Taki średniak i raczej do niej nie wrócę. 

Maski animal Skin79 ogólnie ciekawią mnie w dalszym ciągu i na pewno będę próbować kolejnych oraz wracać do "złego kota". A jak u Was spisała się ta maska? Kto próbował? 

Pozdrawiam Was serdecznie.
Malinka 

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Malinkowy Świat © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka